Na przełomie stuleci czasopisma kobiece zaczynają jawnie mówić o sprawach dyskretnych – jak ciąża. Chociaż w XIX wieku statystyczna kobieta rodziła więcej dzieci niż obecna, odmienny stan, określany przecież jako błogosławiony, był czymś, o czym się nie mówiło – ani nie pokazywało w żurnalach. Być może luźne suknie, określane oględnie jako „negliż” czy „strój poranny”, były w rzeczywistości ubiorami ciążowymi, ale tego nie możemy być pewni. Dopiero w końcu stulecia daje się, choć z trudem, znaleźć przykłady stroju dla kobiety brzemiennej – suknia eufemistycznie określona jako „dla młodej mężatki” skrojona jest w sposób umożliwiający jej poszerzanie w miarę zmian w sylwetce. Ale dokładny opis dyskretnie pominięto...
W tym samym czasie czasopisma zaczynają zamieszczać opisy i wykroje bielizny. Dziś trudno nam sobie wyobrazić, że pod skomplikowanymi i ciężkimi kreacjami trzeba było zmieścić jeszcze tyle rzeczy: długą koszulę, halki, pantalony, nie wspominając już o gorsecie. Ileż roboty musiało być z ich praniem i prasowaniem – a przedtem haftowaniem każdej najmniejszej sztuki bielizny osobistej, a także stołowej i pościelowej, zwłaszcza wyprawnej...